Byłem sparaliżowany. Słyszałem
przez komórkę jak Emili jęczy z bólu ,a ja byłem bezsilny. Zdenerwowany Shizuo
pozbierał się ,wyrwał mi słuchawkę z ręki ,a następnie przejął rozmowę.
Wkurzyłem się nie nażarty. Ta mała blondyneczka jest tam katowana ,a Izaya po prostu nie jest Izayą! Jest za poważny! Zbyt przejęty tym co się dzieje! Wstałem i wyrwałem zszokowanemu brunetowi telefon z ręki.
- Słuchaj Jack ,czy jak Ci tam matka dała! Wiele ludzi mnie wkurza ,zwłaszcza Izaya ,ale ty to już jesteś na mojej liście straceńców jasne?! Jak cie za niedługo dopadnę to nie ręczę za siebie! Spisz testamęt gnoju!- warkną Shizuo i bez czekania na odpowiedź rozłączył się o mało nie psując komórki informatora.
Shizuo…- zdziwił się Izaya patrząc na blondyna. Nie spodziewał się takiej reakcji Shizuo.
-Słuchaj mendo! –powiedział Shizuo chwytając informatora za ramiona – nie znoszę cię! Ale nie pozwolę by ta mała przez ciebie zginęła! Ogarnij się! Jesteś Izaya Orihara największa menda i pijawka w TOKIO i na świecie! Co ci się stało?! Ty musisz mieć zawsze na twarzy ten durny uśmiech! Masz zawsze mieć przy sobie milion tych swoich durnych tekstów! I masz do mnie mówić Shizu-chan! –blondyn spuścił głowę tak ,że nie było widać jego twarzy- bądź znowu tym wkurwiającym Izayą ,którego znam!!!!! A nie tym cholernie poważnym debilem! – dodał podnosząc głowę i patrząc na niego z determinacją w oczach.
- Shizu…. Shizu-chan- uśmiechną się do niego jak za dawnych lat, czyli wścibsko i zawadiacko- ,bo się rozpłaczę ,aż tak Ci mnie lubisz? –wyszczerzył się czerwonooki – to może mi pomożesz to załatwić co?- dodał wyciągając w stronę blondyna dłoń- tymczasowy sojusz? – popatrzył na blondyna badawczo ,czekając aż odpowie.
- Zgoda- warkną Shizuo z uśmiechem na twarzy - ,ale po tym wszystkim Cie zabiję!
- Taaa jasne
Shizu-chan!!!-uśmiechną się szeroko Izaya i podał sobie z blondynem ręce.
19:15
Płakałam już od jakichś 10 minut
,ale prawa noga tak mocno mnie bolała ,że nie umiałam w tym momęcie robić nic
innego. Było zimno, ciemno i bolało jak cholera. Z każdą falą tępego bólu
traciłam chęć do życia. Bałam się ,że nic już nie zdziałam .
19:30
Ból był cały czas bardzo mocny ,ale byłam już tak zmęczona ,że nawet płakać mi sie odechciało. Co jakiś czas ktoś przechodził obok mojej celi , bo zaraz po akcji z telefonem chcieli mieć mnie na oku i przenieśli mnie do celi więziennej. Nagle koło niej przeszedł sam Jack z ponurom miną.
-Dlaczego?......- wychlipałam łamiącym się i chrapliwym głosem przez co brzmiałam dość żałośnie jak na skrytobójczynię.
Ten na moje słowa zatrzymał się jak piorunem rażony
- Bo jesteś naiwna……. Aha wszystkiego najlepszego-powiedział z chytrym uśmiechem na twarzy stwierdziłam ,ze był on jeszcze gorszy od uśmiechu Izayi.
Właśnie Izaya…. Co teraz robisz? Gdzie jesteś? Szukasz mnie? A może ma mnie za idiotkę i zostawił na łaskę Jacka. Nie! Słyszałam go przez telefon… martwił się…. Kocha mnie ……,a ja kocham jego .
Izaya ratuj!
19:40
Ledwo utrzymywałam kontakt z otoczeniem. Ból bardo mnie osłabił . Prawie mdlałam z bólu ,a mnie wciąż zalewały fale kolejnych tortur. Kiedy już prawie zemdlałam usłyszałam głośny huk na korytarzu i zmusiłam się otworzyć oczy. Po podłodze przesuwały się kłęby dymu. W dalszej kolejności usłyszałam tupot jakichś 3 osób i warkot silnika z daleka.
-Celty!- pierwsze co przyszło mi na myśl to ukochane widmo bez głowy na motorze
Pomyślałam ,że jeśli jest Celty to jest i Shinra ,a z Shinrą Izaya! Mimo to po chwili wsłuchiwania się w tupot ujrzałam w pierwszej kolejności tego blondyna Shizuo ,który chwycił się mocno krat w moim ,,więzieniu,, i następnie wyrwał metalowe drzwiczki z zawiasami. Na mojej twarzy pojawił się na tyle szeroki uśmiech na jaki miałam siły w tej chwili ,kiedy zobaczyłam Izayę czatującego na korytarzu. Blondyn po rzuceniu drzwi od celi na ziemie podszedł do mnie i wziął na ręce ,a ja głośno syknęłam z bólu . Noga nie przestawała dawać o sobie znać. Mimo to nie chciałam sprawiać już większych problemów ,wiec zacisnęłam zęby z całej siły i dałam się podnieść ,a następnie……… Przerzucić przez ramie!!! No mu się chyba w głowie pomieszało .Nie jestem workiem ziemniaków!
- Ej nie traktuj mnie jak torby ze szmatami!- warknęłam na blondyna zaciskając zęby z bólu.
- Ach marudzisz! Skup się mała ,gdzie może być Jack?-powiedział mało przejęty moją sytuacją Shizuo
-Skąd mam wiedzieć?! Kiedy mnie przenosili miałam worek na głowie ,a teraz potraktuj mnie poważnie! -warknęłam ponownie na blondyna
- Na pewno z tym workiem byłaś ciszej… -mruknął pod nosem blondyn czego nie skomętowałam
-Emili wszystko okej?!- dobiegł do mnie Shinra ,a ja zrezygnowana zawisłam na ramieniu Shizuo jak zawieszka.
- Shinra wolę już iść na piechotę ze złamaną nogą jeżeli on ma mnie tak nieść……. To dość nie komfortowe…- wyżaliłam się lekażowi ,a ten zaśmiał się
-Ty nawet w takich chwilach potrafisz mieć do wszystkich wąty co Emili?- zachichotał ,a ja zrobiłam oburzoną minę i nadęłam policzki
Nagle usłyszałam szybki bieg ,a po chwili już mignęła mi przed oczami bluza z futerkiem znikająca za rogiem.
-Izaya!- tylko zdążyłam tylko krzyknąć za czerwonooki ,ale jego już nie było…
Zaczęłam się szarpać z blondynem ,a kiedy już spadłam na podłogę zacisnęłam z bólu zęby na wardze aż poleciała krew. Nim zdążył mnie złapać blondyn wstałam i pokuśtykałam najszybciej jak mogę za Izayą.Zatrzymałam się dopiero kiedy znalazłam się w pokoju ,w którym był i Izaya i Jack. Stali naprzeciwko siebie z mordem w oczach. Po chwili dogonił nas Shizuo i Shinra.
- No proszę! Cała wielka trójka Srebrnych Ostrzy sięzebrała! Co powiesz na mały pojedynek Izaya?- zapytał śmiejąc się Jack.
Jego długie blond włosy były spięte w kucyk ,a przez pas miał przewieszoną swoją biało-złotą kurtkę. Jego złociutkie jak złoto oczy czujnie wpatrywały się w przeciwnika. Czarna koszulka na ramiączkach była włożona do złotych rurek. Czarne buty twardo trzymały się podłoża gotowe to skoku. Jednym zdaniem: ,, Złote ostrze wielkiej trójki”. Po chwili z kieszeni kurtki Jacka wyłonił się nóż sprężynowy o złotym uchwycie . Na ten gest blondyna dało się usłyszeć szum przecinanego powietrza . Po chwili naprzeciwko długowłosego blondyna swe ostrze prezentował krwistooki brunet. Przez małe okienko w ścianie do pomieszczenia wpadało światło księżyca idealnie oświetlając nóż Izayi. Wśród bladego światła błyszczał wygrawerowany napis ,,Bronię tego co moje”.
- O niczym innym nie mażę!- powiedział brunet , a na jego twarz wdarł się wścibski uśmiech
Jak na sygnał obydwoje ruszyli naprzeciwko siebie ,a byli tak szybcy ,że przed oczami na przemian migało złoto i krwista czerwień ich oczu. Co sekundę rozpryskiwały się iskry powstające na skutek starcia ostrzy. Osunęłam się na ziemię i opierając o ścianę obserwowałam całą walkę. Po kilku minutach ciągłej bitwy blondyn leżał na ziemi ,a Izaya miał zadać ostateczny cios. Zerwałam się z miejsca i chwyciłam za rękę Izayi.
- Emili co ty?! To nie twoja sprawa puść!- warkną na mnie brunet ,ale ja tylko zacisnęłam mocniej ręce na Rego ramieniu
-Nie! To jest moja sprawa! A ty przecież kochasz ludzi więc nie możesz ich zabijać! A JA MAM Z NIM PARE SPRAW DO OMÓWIENIA! – warknęłam na Izayę a on niechętnie się odsuną.
Stanęłam nad Jackiem i spojrzałam mu w oczy ,ale nie było w nich już złości tylko chłód i zimno.
- Co pobijesz mnie teraz ,bo cie oszukałem co?- wyszczerzył się mocno pokaleczony już Jack z pewnością siebie. To ciekawe ,ze miał ją nawet takiej sytuacji . Nie miałam swojego noża więc moja wypowiedź była krótka.
-Shizuo wyrwij i daj mi tamtą rurę. –powiedziałam chłodno do blondyna za mną nawet nie zaszczycając go spojrzeniem. Zrobił dziwną minę ,a następnie mnie posłuchał. Zacisnęłam ręce na rurze ,a następnie zamachnęłam się.
-Shinra lepiej zamknij oczy..- mruknęłam tylko na koniec i przyfasoliłam Jackowi w głowę z całej siły. Ostatnim co widziałam na jego twarzy był strach, strach przede mną. Jego głowy zaczęła się powoli lać pomidorowa ,a ja wyciągnęłam swój nóż z jego kieszeni i pokuśtykałam w stronę wyjścia.
- Smaż się w piekle skurwielu –rzuciłam tylko za sobą do trupa i powoli wyszłam z budynku w towarzystwie czwórki zdziwionych chłopaków.
20:20
Siedziałam razem z wszystkimi w salonie u Shinry ,który właśnie nakładał mi gips na nogę. Shinra pytał się mnie o pełno szczegółów typu:,, Boli cie coś jeszcze?”. Kiedy gips już prawie wysechł Izaya wstał ,przeciągną się i powoli pomaszerował w stronę drzwi.
-Miło było ,ale idę już do siebie! Widzimy się jutro Shizu-chan!- rzucił za sobą śpiewającym głosem i kiedy już miał chwycić za klamkę coś we mnie pękło.
-Co?!- krzyknęłam do niego ,a on zatrzymał się i spojrzał na mnie pytająco
- Ale o co chodzi?- zrobił zdziwioną minę ,a ja spaliłam buraka
-Noooo boooooo nie dałeś mi jeszcze prezętu na urodziny! -rzuciłam bezmyślnie
- Tak właśnie tylko uratowałem ci życie !- mrukną z wyrzutem Izaya
- Celty pomóż mi wstać- powiedziałam cicho do kobiety bez głowy i po chwili byłam już na nogach. Szybko chwyciłam kule i podeszłam na nich do Izayi. Byłam cała czerwona.- S-skoro tak to przyjmij to jako podziękowanie- mruknęłam do niego i pocałowałam go czule w usta ,a on zdziwił się nie na żarty ,a następnie odwzajemnił mój pocałunek obejmując mnie.
- Izaya- powiedziałam cicho kiedy w końcu przerwaliśmy
- Hm? – mrukną na znak ,że słucha
-Masz zakaz na Ikigami jasne!? – krzyknęłam na niego wtulając się w jego ciepły tors
- hahahah Taką cię pamiętam –zaśmiał się i przytulił- Wszystkiego Najlepszego Emili…
THE
END!
Jak masz w zapasie coś z SK to dawaj :D
OdpowiedzUsuń