wtorek, 8 października 2013

Durarara!- Ku roztopieniu serc cz.1


Szedł tą uliczką po raz milionowy. Tym razem nie szedł jak zwykle pewnie i wesoło. Tym razem nie towarzyszyły mu jak zawsze podskoki i nucenie piosenki. Nie tym razem szedł powoli z wzrokiem wbitym w beton niczym automat rzucony przez znienawidzonego blondyna na drogę. Miał przeklęcie smutny humor , jak zwykle co roku tego dnia. Tak i te czarne włosy i te czerwone oczy i ta wścibska twarz jednego z najbardziej znanych ludzi w Ikebukuro zdecydowanie nienawidziły tego dnia. Chłopak należał do grona osób dobrze ,a nawet bardzo dobrze znanych w przeważającej części Japonii. Należał do tak zwanych miejskich legęd. Podobnie jak wyżej wspomniany blondyn , jak jego największy wróg Shizuo Heiwajima ,a raczej ,,potwór Ikebukuro". Z jednej strony chłopak cieszył się ,że należy do tak uprzwilejowanej (czyt. robią co im się żywnie podoba) grupy ,poniewarz nie ,każdy mógł się do niej zaliczać ,ale będąc w swojej niepowtarzalnej sytuacji jak on i jednocześnie w tej grupie ten dzień był makabrą. Mimo iż tak sławnym jak on było jeszcze parę osób on miał wyjątkowo przerąbane w ten dzień. Innymi ,,miejskimi legędami" były jeszcze Bezgłowy Jeżdziec, Dollary, Żółte Szaliki, Nożownik, Niebieskie Kwadraty i on Informator. Poprawka najlepszy informator. Dniem ,którego tak nienawidził był ukochany przez większość populacji na ziemi 14 luty. Tak przeklęte walentynki! Ale czemu tylko jemu tak się przykrzyło w ten dzień? Otórz Bezgłowy Jeżdziec ,czyli jego kolerzanka Celety Strulson miała swojego chłopaka ,czyli jego kolegę z liceum Rairy Shinrę ,Dollary to po prostu miliony osób cieszących się swoim codziennym życiem z małym dodatkiem uczucia bycia w jakieś grupie społecznej ,Żółte Szaliki to po prostu jeden z kolorowych gangów w Ikebukuro tak samo jak Niebieskie Kwadraty , Nożownik ,czyli Anri Sonachara miała do towarzystwa swoich dwóch kolegów z czego jeden był przywódcą Dollarów ,a drugi Żółtych Szalików. Cóż za ironia. A on? On Orichara Izaya nie miał nikogo. Ten dzień najzwyczajniej w świecie zawsze przypominał mu jaki to jest samotny, nic tylko miesiącami chodziła po dzielnicach Ikebukuro ,lub dostarczał za zdecydowanie za dużą cenę w swoim bióże wszelkich informacji swoim klijętom .Do towarzystwa nie miał nikogo ,z nikim nie wpół pracował nie licząc sekretarki Nami ,która nie dość ,że podczas pracy prawie go nie widywała to liczyła każdą sekundę by uciec do domu po pracy i zadzwonić do ukochanego brata. Czasami rozmawiał z ludźmi przez chat ,ale jak na informatora przystało wiedział kim był każdy z nich ,a poza tym rozmowa przez internet ,a twarzą w twarz to całkiem co innego oraz dodatkowo nawet jakby dowiedzieli się kim jest nie tylko nie spotkali by się z nim naprawdę ,po prostu by go unikali. Wszędzie. Zawsze. Wiódł więc życie samotnika. Kiedy nie miał nic do roboty najczęściej szedł szukać znienawidzonego blondyna w stroju barmana i zmierzał go po prostu wkurzać ,ale nie zawsze go znalazł. Siedział wtedy w domu i mówił do jedynej istoty ,która jak sądził go słuchała ,do swojej białej kotki Alice. Zwierze było zapewne jedyną rzeczą przez ,którą nie zwariował będąc samemu. Kotkę nabył ,gdy jeden z jego kliętów odmówił zapłaty. Zrzucił go z bloku co wyglądało na samobójstwo ,a sam włamał się do jego kawalerki ,zabrał dłużne pieniądze i.......... zobaczył białą kotkę. Wychudzoną, odwodnioną i trochę pobitą. Zajął się nią i przygarną. Od tamtej pory nazywa się Alice i towarzyszy mu podczas pracy w domu. Wrócił jednak momętalnie do rzeczywistości ,bo w tłumie błysną mu strój barmana i dredy. Następnie zrobił tylko mały krok w lewo by nie dostać automatem z napojami ,który leciał w jego stronę. Mimo iż stał wcześniej do niego plecami prawie go trafił. ,,Ten czubek ma chyba jakiś radar" pomyślał i odrazu zrobił kolejny unik przed znakiem zakazu skrętu w lewo. Tłum wokół niego i miotacza sygnalizacji świetlnej powoli ustępował na boki robiąc mu i blondynowi miejsce na bójkę jak zawsze zresztą.
- Jak tam Shizu - chan?! - powiedział Izaya ,a na jego usta momętalnie wdarł się wścibski uśmieszek ,którym tak często go obdarowywał.
- Ile razy mam Ci mówić ty mendo żebyś się wyniósł z Ikebukuro?!- wytarł się blondyn
-Hmmm..... Pomyślmy. Jeżeli dodamy to ,ze mi się tu podoba do tego ,że nigdy nie miałem i nie będę miał zamiaru Cię słuchać to wyjdzie nam.......... że możesz gadać ten sam tekst do swojej usranej śmierci Shizu -chan!- zripostował Izaya i powiększył uśmiech
- Zamknij się ty pijawko!- wydarł się Shizuo i zakończył żywot pobliskiego kosza na śmieci rzutem w Izayę ,który z łatwością go unikną.
- Shizu - chan jesteś nie zdecydowany najpierw pytasz się mnie o coś ,a potem każesz zamknąć to trochę wkurzające - skwitował Izaya
- TY WSTRĘTNA MENDO!!!!!!!-krzykną Shizuo i wyrwał znak stop
Moja perspektywa:
Biegłam z całych sił przed 7 tych przeklętych facetów. Gdybym ja tylko miała w ręku mój ukochany nożyk to by się do igrali ,ale oczywiście nic nie mogło mi iść dobrze w te przeklęte święto. Bo mój nóż krył się w małej torebce przewieszonej przez ramię. Nim zdąrzyłabym go stamtąd wydostać dostałabym od ,któregoś w głowę łomem. Biegłam już jakieś 10 minut ,gdy zobaczyłam tłum przy jakimś barze sushi. Wbiegłam w niego myśląc ,ze się w nim schowam i odpocznę ,ale nie mogłam się bardziej mylić. Tłum nie okazał się niestety przypadkowy poniewarz potknęłam się i nawet się nie zoriętowałam jak byłam w środku jakiegoś koła ludzi razem z jakimiś dwoma facetami. O mało nie dostałam od jednego znakiem stop. W ostatniej chwili udało mi się uskoczyć. Powoli się podniosłam otrzepałam ,a dwóch chłopaków razem z pobliższym tłumem stali jak wryci i patrzyli na mnie z zaciekawieniem. Nie miałam jednak czasu jednak nawet na nikogo spojrzeć kiedy goniący mnie faceci wbiegli na środek koła z łomami w ręku. Jeden chciał mnie udeżyć nim z góry ,ale w ostatniej sekundzie zobaczyłam nóż w ręku jednego z chłopaków stojących koło mnie. Momętalnie wyrwałam mu go z ręki jednocześnie nie mało go zaskakując i przecięłam lecący w moją stronę łom na pół.
-Ty dziwko w koncu się do igrasz!!!- krzykną napastnik z łomem w dwóch kawałkach.
- Nie doczekanie twoje - powiedziałam chłodno uśmiechając się do siebie i rzucając mu w serce nożem na co zawył z bólu i padł na plecy trupem.
W dwóch krokach przy nim byłam wyciągając nóż i przecinając na skos całą długość klatki piersiowej drugiego . Następnie trzeciego zachodzącego mnie od tyłu uderzyłam łokciem w splot słoneczny i nareszcie po długiej szarpaninie z torebką ,wyciągnęłam swój ukochany nożyk składany ,który już tyle razy uratował mi życie i odebrałam nim w towarzystwie pożyczonego noża życie wkurzającemu numerowi 3. Czwarty zaskoczył mnie pistoletem jednak odbiłam kulę nożem i kopnęłam go w głowe z całej siły. Nie miałam czasu go dobić ,bo piątka i szóstka rzuciły się z bejzbolami na moje plecy. Machinalnie odwróciłam się i machnęłam w powietrzu nożami przecinając je na skos i jednocześnie podrzynając gardła tych głupków. Siódemka miała zamiar już uciekać ,ale dostała porzyczonym nożem w tył głowy. Z satysfakcją przeciągnęłam się ,lecz odrazu opuściłam ręce i odwróciłam się w stronę gościa numer 4 ,który właśnie się podniósł i we mnie celował. Obrót sprawił ,że zamiast w plecy dostałam w ramie.
-Ty gnojku!- krzyknęłam i rzuciłam mu własnym nożem w głowę ,z następnie łapałam się za ramię które już brudziło mi czerwienią krwi mój kochany biały płaszczyk. Podeszłam powoli do do numeru 4 i wyciągnęłam swój nóż z jego głowy. Wróciłam się na miejsce z którego zaczełam walczyć strzepnęłam krew z noża ,a to co zostało zlizałam jednym szybkim ruchem. Spojrzałam na swoje dzieło.
- I tak proszę państwa żywot zakończył gang Białe Koła - zachichotałam i dodałam - tylko już nie są takie białe he he.
Usłyszałam jak ktoś wyciąga nóż z głowy siódemki i odwróciłam się w tamtą stronę. Odrazu porzałowałam ,że się tam spojrzałam.
- Kopę lat Emilii-chan! - powiedział czerwonooki chłopak
- Ech...... Siema.- powiedziałam zakłopotana - Boże widzisz to i nie grzmisz!!!! - krzyknęłam w końcu - czego chcesz!?
-Ja? To ty mi ukradłaś nóż. -powiedział i się uśmiechną, a ja wzięłam nóż z trupa nr 7 i rzuciłam nim w czarnowłosego dupka.
On złapał nóż w zęby i schował do kieszeni.
-A rzebyś dostał próchnicy zawszony gówniarzu!-krzyknęłam wkurzona
- Gówniarzu?! Jestem starszy od Ciebie o dobre 2 lata - powiedział
- Ta i głupszy - powiedziałam i w końcu się uśmiechnęłam
-Nie czekaj! Raczej o rok! Wszystkiego Najlepszego! - powiedział i podszedł do mnie,a następnie przytulił i podniósł do góry.
-Puszczaj padalcu!- powiedziałam kopiąc go w brzuch
- Niemiła jesteś!- powiedział i zrobił minę zbitego psiaka
- Nie porycz się. Z kąd wiedziałeś ,że mam dziś urodziny nigdy Ci nie mówiłam.-powiedziałam wiercąc go wzrokiem.
- Mam swoje źródła - powiedział łapiąc się z biodra obiema rękami.
Nagle obok niego w asfalt wbił się znak drogowy. Odwróciłam się powoli w stronę ,z której przyleciał.
- Kłócisz się t tą mendą jak z bratem - powiedział blondyn ,którego wcześniej nie zaówarzyłam.
Skoczyłam nad nim. Byłam tak szybka ,ze nawet mnie nie zaówarzył jak mu skoczyłam na plecy i przystawiłam nóż do gardła.
-Jeszcze raz powiesz ,że mam z tym zboczeńcem coś wspólnego to pozbawię Cię tej farbowanej główki ,,potworze Ikebukuo'' - powiedziałam chłodno ,a twarz zasłoniły mi włosy grzywki.
- Zboczeńcem?????!!!!!!!!!- za protestował Izaya zakładając ręce na piersi i robiąc obrarzoną minę.
Zeskoczyłam z barmana i podeszłam do Izaji dość blisko i wydarłam mu się w twarz:
-A MOŻE NIE CO?!!- zeszło ze mnie całe ciśnienie
-Może tylko trochę?-powiedział ze wścibskim uśmieszkiem i dotkną mojego gołego uda (miałam krótkie dżinsowe spodenki)
Przegiął
- Nie dotykaj mnie padalcu!- przecięłam mu policzek i kopnęłam w kroczę po czym poszłam w stronę swojego nowego mieszkania.
-Miło było poznać ,jak chcesz to go uduś - powiedziałam do blondyna ,który patrzył na całe zajście z nie małym rozbawieniem ,a następnie odbiłam się od ziemi przeskoczyłam nad tłumem i weszłam w ciemny zaułek idąc samotnie do domu.


Izaya ty śmieciu czemu musiałam Cię zobaczyć jeszcze raz. Znowu mam zepsuty humor i na dodatek ubrudzony ulubiony płaszcz. Niech Cię diabli.

1 komentarz: