wtorek, 8 października 2013

Durarara- Ku roztopieniu serc cz.2


Powoli przekręciłam klucz w zamku i weszłam do pomieszczenia. Spojrzałam na czarny zegar wiszący na kremowej ścianie. Była dopiero 10:00 ,a ja już miałam dość. Za dużo emocji jak na jeden dzień. Ściągnęłam małą czarną torebkę i rzuciłam na kanapę. Tak samo stało się z moim płaszczem. Był cały zakrwawiony na lewym ramieniu i przedziurawiony. Wrzuciłam go do pralki w łazience i nastawiłam pranie. Poszłam do małej kuchni i z szafki wyciągnęłam bandaż lekko zawiązując na ranie na ramieniu.

-Na razie musi wystarczyć, zaraz idę do Shinry –westchnęłam i poszłam rozpakować walizkę.

Tak jak myślałam była w sypialni. Powoli podeszłam do białej walizki i podniosłam kartkę ,która na niej leżała.

Droga Emilii

Nie będzie mnie do wieczora. Muszę załatwić parę spraw co do naszego zakwaterowania. Zostawiłem Ci na biurku pieniądze. Jak będziesz głodna to idź do Simona. Nie wpakuj się w kłopoty.

Jack

- Coś czuje ,ze ten dzień będzie trwał bez końca- westchnęłam

Kiedy pranie się odwirowało ,a ja skończyłam układać ciuchy w szafce była 10:30. Dlaczego męczysz mnie zegarze?! Chcę by ten dzień się skończył! Nienawidzę swoich urodzin! Wyciągnęłam suchy płaszcz z wirówki i zszyłam dokładnie ramię. Efekt był idealny. Miałam już wprawę, w końcu przy każdym zleceniu zdarzało mi się rozciąć lub rozerwać płaszcz. Założyłam ukochany płaszcz i wyszłam z domu zamykając je na klucz. Szybkim krokiem przeszłam dwie przecznice i znalazłam się pod domem Shinry. Wjechałam windą na górę i zadzwoniłam. Drzwi otworzyła mi dzisiaj pierwsza normalna według mnie osoba, czyli Shinra.

- Cześć! –powiedziałam machając na powitanie lekko zarumieniona.

Chłopak w kitlu stał jak wmurowany. Jego oczy były wyszczerzone w niedowierzaniu.

-Emilii! To ty żyjesz? Niemożliwe! Skąd się tu wzięłaś?! – zaczął się wydzierać doktor i potrząsaćmną.

- Spokojnie co Ci odb.…..- nie skończyłam ,bo wokół mnie zawiązał się cień i pociągną na przedpokój ,w którym zostałam przytulona przez bezgłową kobietę.

-Celty spokojnie to tylko cztery lata nie? – starałam się uspokoić roztrzęsioną miejską legęde. Na marne.

[ TYLKO CZTERY LATA?! MYŚLELIŚMY ,ŻE NIE ŻYJESZ! ODKĄD SREBRNE OSTRZA SIĘ ROZPADŁY NIE DAWAŁAŚ OZNAK ŻYCIA! SPOKOJNIE?! NIEWIESZ JAK SIĘ O CIEBIĘBAŁAM!]-przed nosem zawisł mi ekran jej telefonu, a mi chcąc, nie chcąc zrobiło się przykro.

-Gomena sai!- powiedziałam i wtuliłam się w kobietę po bezwyrazowych oczach spłynęły mi łzy.

Ta kobieta była dla mnie jak matka, której nigdy nie miałam. Razem z Shinrą wspomogli mnie w najtrudniejszych chwilach. Chwilach dzieciństwa, którego z pewnością sobie nie wymarzyłam. Tego okrutnego dzieciństwa. Mojego dzieciństwa.

Wszystko zaczęło się kiedy dnia 14 lutego 19 lat temu. Miejski sierociniec Ikebukuro zbankrutował. Dzieci świadome swojego istnienia zostały wywalone na ulice ,a niemowlęta podrzucone pod domy. Mi się trafił oczywiście obcy dom, ponieważ dopiero co się wtedy urodziłam. Od najmłodszych lat byłam bita przez ,,ojca” bezlitośnie. Pewnego dnia kiedy miałam jakieś 7 lat byłam świadkiem jak tata zabił moją mamę (alkoholiczkę)rozbitą butelką. Miałam dość. Mimo młodego wieku poznałam prawdę o tym świecie i śmierć była dla mnie rzeczą oczywistą. Byłam wściekła ,ze trafił mi się taki los. Chciałam wreszcie przejąć go we własne ręce! Bez wahania podniosłam nóż kuchenny ze stołu ,a następnie zadźgałam nim tego żula. Nie płakałam nad tą kobietą.Nigdy nie uznałam ich za rodziców. Zabrałam czarny płaszczyk, mały plecak i szalik i wyniosłam się z domu w wieku 7 lat. Do plecaka zabrałam tylko pieniądze, których i tak nie było za dużo, nóż, pistolet taty, dodatkowy magazynek i ukochanego króliczka(pluszaka) Blooda. Jedyna zabawka jaką kiedykolwiek posiadałam to był czerwony pluszowy królik, z czarnymi guzikami zamiast oczu. Kochałam go bardziej niż cokolwiek do tej pory. Wędrowałam tak po mieście i starałam się przeżyć. Ta walka trwała do czasu ,gdy skończyłam 9 lat. Znalazłam wtedy chłopaka. Licealistę. Nazywał się Jack. Widział jak rzuciłam nożem w mężczyznę ,który ukradł kobiecie torebkę. Bez najmniejszej emocji na twarzy wtedy zabrałam torebkę z jego martwych rąk i oddałam przerażonej właścicielce. Przyjechała policja ,a on złapał mnie za rękę i pomógł uciec. Zaprzyjaźniliśmy się. Najpierw parę dni mieszkałam u niego, a potem za zgodą kilkudziesięciu ludzi włączył mnie do gangu srebrnych ostrzy. Tam, z nimi się wychowałam. Z czasem nas przybyło, a ja tak biegle władałam nożem ,że dostałam się to najlepszej trójki ,,ostrzy”. Oczywiście nie używałam już noża kuchennego tylko dostałam nóż sprężynowy z krwistoczerwoną rączką i własnym hasłem. Hasło było napisem wygrawerowanym na ostrzu każdego członka gangu. Były niepowtarzalne i tylko nasze własne. W skład ,,krwawej trójki” ,bo tak nas nazywano zawczasu wchodził Jack z złotą rączką i napisem ,, krew rozlana tylko w słusznym celu” ,ja z krwawoczerwoną rączką i napisem ,, kieruję własnym losem” i on. Izaya Orihara z czarną rączką i nieznanym mi napisem. Shinrę i Celty poznałam kiedy przychodziłam opatrzyć jakieś rany i mocno się z nimi zżyłam. Kiedy skończyłam 16 lat nasz gang został powystrzelany przez snajperów i tylko nasza trójka uniknęła śmierci. Izaya nie przychodził długo na spotkania więc założyłam ,że to on nas zdradził. Założyłam? Nie ja to wiedziałam. Po tym jak Jack znalazł mnie ranną wyjechaliśmy z miasta na 4 lata i teraz wróciliśmy. Nigdy nie miałam dobrych urodzin. Ale i tak mam zamiar zmienić swój. Przytulił się do mnie i Celty ,a ta go uszczypała wiec odsuną się.
j los!

- Już nigdy nie wyjadę –powiedziałam i przytuliłam Celty mocniej

-Cóż kopę lat!- krzykną Shinra i
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz