Nad Ikebukuro
wstawało właśnie ranne słońce. Szyby licznych wieżowców lśniły rannymi
promieniami ,a miasto powoli zaczynało pogrążać się w barwach pomarańczy i
złota. Po chwili słońce zaczęło oświetlać drzewa w parku ,w samym środku tej
miejskiej dżungli. Nagle promienie padły na pewną drobną sylwetkę leżącą
spokojnie na ławce. Blond czupryna zabłyszczała w słońcu ,a czarne ubrania
rozświetliła smuga typowa dla skóry. Osoba na ławce zaczęła zaciętą wojnę z
powiekami. Najpierw jedna powoli się uniosła ,ale zrezygnowana wróciła na dawne
miejsce. Słońce mocnej przygrzało. Czując ciepło postać zadowolona mruknęła ,a
blond ogon zaczął wić się w powietrzu niczym wąż. (zmieniłam, Lili ma blond
uszy i ogon nie czarne .3.)Szpiczaste uszy stanęły nieruchomo czujnie nasłuchując.
Czyjeś kroki powolutku przybierały na sile. Ostatecznie blondynka podniosła
twarz i zaspanymi oczami spojrzała na wielkiego wilczura przed sobą. Nie
zoriętowana w sytuacji przechyliła głowa na bok.
-He?- sapnęła cicho.
Nagle wilczur zaczął strasznie ujadać i gdyby nie starszy
mężczyzna trzymający mocno psa z
pewnością rzucił by się na nią. Lili-bo
była to ona, przerażona natychmiast wstała na ławce by następnie upaść na tyłek
i podkulić nogi. Właściciel psa zaśmiał się cicho i odchodząc rzucił na ławkę
obok dziewczyny ledwo zaczętą paczkę pocky. Lili jeszcze chwilę spoglądała w
stronę ,w którą poszedł mężczyzna z psem ,ale po chwili wróciła do siebie.
- Po kolei….. uciekłam – zaczęła myśleć o tym jak zerwała
pasy i zwiała z laboratorium, a by się upewnić chwyciła w rękę ogon… ciepły i
miękki… prawdziwy- gonili mnie ….- powiedziała leciutko drżącym głosem i
wspomniała ucieczkę przez miasto.- uratowali mnie…. Shizuo…. i.. Izaya-kun….- w
myślach krok po kroku rejestrowała przebieg walki z agentami matki- Shizuo
poszedł z tym kimś…. ,a Izaya poszedł za mną do parku….. i… zasnęłam…- mówiła
cicho ,lecz wyraźnie. Jak na przesłuchaniu.- i teraz jestem w Ikebukuro….-
spojrzała przerażona przed siebie i powoli uniosła głowę śledząc wzrokiem
wysoki wieżowiec. Następnie bezwładnie opadła na oparcie ławki ,a z jej oczu
poleciało kilka łez mieniących się w słońcu- …..całkiem sama….- ostatnie słowa
dodała niemal niesłyszalnym szeptem.
Na dworze panowała cisza nie typowa dla Ikebukuro. Było na
tyle późno ,że większość ludzi zdążyła powracać z imprez do domów chwiejnym
krokiem ,a zarazem na tyle wcześnie ,że ludzie jeszcze nie wybierali się do
pracy. Ulice były puste ,a cisze przerywały tylko ptaki, gryzonie i od czasu do
czasu jakiś samochód. Lili smutno spojrzała na swoje nogi. Dalej miała na nich
pasy, zresztą tak jak na rękach.
- Nie potrzebuję was- fuknęła cicho na pasy i wzięła się za
ściąganie pasów.
Każdym następnym
ściągniętym pasem zaczęła robić to coraz bardziej nerwowo. Chciała się ich
pozbyć! Załamanie nic tu nie da! Nie ma nikogo i nic tego nie zmieni! (sry ,że
tak w trakcie ,ale następuje zmiana na narrację 1 osobową ;3 A: Tia musi się
wyżyć bidulka -_- Ech niech będzie) Mama tak szybko się nie podda… muszę
znaleźć sposób by uciec od niej na stałe…. I to odwrócić. Spojrzałam na ogon i
stwierdziłam ,że nie tak trudno się nim posługiwać. Praktyczna rzecz… mogę
poczekać z „odwracanie” tego ,bo i tak nie wiem na razie jak to zrobić. Wstałam
i ruszyłam w stronę jednej z ulic. Skoro mam się tu jakoś chować przed agentami
mamy to muszę poznać okolicę. Zaczęłam wędrówkę po mieście. Po jakiejś godzinie
byłam na wielkim skrzyżowaniu…. Centrum –pomyślałam. Na ulicach zaczęli
gromadzić się ludzie ,a ja ze spokojem stwierdziłam ,że jeśli się uda to wezmą
mnie za jakiegoś przebierańca. Rozejrzałam się jeszcze by upewnić się ,że
agatów jak na razie nie ma i odwróciłam by dalej zwiedzać. Niespodziewanie
jednak napotkałam na przeszkodę w postaci jakiejś osoby. Tak ja dzień wcześniej
upadła na ziemię i niepewnie spojrzałam na osobę nade mną. Wysoki murzyn w
białym stroju , najpewniej pracował w barze shushi. Mimo dość groźniej postury
uśmiechnął się szeroko i wyciągnął do mnie dłoń by pomóc mi wstać. Odwzajemniła
uśmiech i chwyciłam jego dużą dłoń.
- Yo! Nowa? Zapraszam na shushi! Suchsi dobre na siniaki! –
zaśmiał się wesoło i jedną ręką wskazał mi drzwi do „Rosyjskiego shushi”.
- Dziękuję ,bardzo niestety nie mam pieniędzy – powiedziałam
do murzyna z przeprosinami w oczach.
- Trudno! Przyjdź jak będziesz mieć. Simon będzie czekał –
powiedział wesoło i włożył mi do ręki ulotkę ,a następnie zaczął zapraszać
jakiś innych ludzi. Simon…. Wesołe imię ;3 (A:-_- normalne E: Knebluje ją i
wrzuca do szafy* psujesz klimat .3.)
Zapatrzona w ulotkę ruszyłam przed siebie. Przeglądałam
ciekawa menu szukając czegoś ciekawego. Uśmiechnęłam się do siebie widząc napis
„otoro”. Mniam. Uwielbiałam tuńczyka!
Fakt w celi nie dostawałam zbyt pokaźnych dań ,lecz po przemianie w to
coś mama testowała tagrze na co mam uczulenie i zdarzyło mi się kilka razy jeść
ryby i chyba 2 shushi. Zamyślona tak wędrowałam z głową z chmurze ,gdy
usłyszałam nerwowe trąbienie z daleka. Dźwięk stawał się coraz głośniejszy ,a
ja natychmiast spojrzałam w stronę ,z której dobiegał odgłos. Jechał na mnie
jakiś samochód i to z dość dużą prędkością. W ostatniej sekundzie dzięki moim
wybitnym zdolnościom udało mi się odskoczyć na jakieś 3 metry. Dobrze ,że mam
refleks pierwszej klasy. Opadłam na ziemię i oparłam się rękami z tyłu. Serce
kołatało mi ze strachu w piersi tak mocno jakby chciało wyskoczyć. Samochód z
głośnym piskiem zatrzymał się przede mną
,a tylnimi drzwiami wyskoczyły dwie żwawe postacie; dziewczyna i
chłopak. (A: Po niej! XD)
-Gomene~! Tsobusa
nauczył byś się używać hamulca!- krzyknęła brunetka w berecie do kabiny
kierowcy ,z której po chwili wyszły następne 2 osoby.
-A ty nauczyłabyś się nie skakać po aucie!- odwarknął
dziewczynie popielatowłosy mężczyzna.
- Ej Erica! Patrz no tylko! Ona ma uszy… i ogon!- powiedział
krótkowłosy chłopak i od razu do mnie podbiegł.
Oczy dziewczyny niebezpiecznie zabłyszczały ,gdy spojrzała
na mnie dokładnie. Nawet nie zauważyłam kiedy była obok mnie.
- Oya oya! Jakie mięciutkie! To drogi materiał!? Boski
cosplay! Łał ten ogon ma funkcję ruszania!? Czyj to cosplay!? Nie widziałam
tego anime! To manga!?- dziewczyna razem z chłopakiem zaczęli obsypywać mnie
pytaniami z każdą chwilą coraz bardziej się do mnie przysuwając.
- Jak go przyczepiłaś / Gdzie opaska?- Spytali łapiąc mnie
jedno za ogon ,drugie za uszy. Mocno ścisnęli ,a moje oczy zaszkliły się
łezkami.
-Aj!- powiedziałam położyłam obie ręce na uszach odganiając
chłopaka ,a ogon wyślizgnął się dziewczynie z rąk zwijając się kurczowo.
Oboje spojrzeli na mnie zdziwieni. Nagle między nimi stanął
mężczyzna w czapce i rozsuwając ich podał mi dłoń.
- Wstawaj Kocurku zanim cie zagadają na śmierć- zaśmiał się
krótko wcale nie przejęty moimi atrybutami.- Nie jesteś pierwszą dziwną osobą w
tym mieście- westchnął i mrugnął do mnie wracając do auta.
Na skinienie mężczyzny dwójka dzieciaków poszła za nim.
Dziwnie jednak mówić mi dzieciaków… może 2 lub 1 rok ode mnie młodsi. Młodzi
weszli do samochodu ,a ja popędziłam do mężczyzny w berecie i pociągnęłam go lekko za rękaw. Spojrzał na
mnie zdziwiony ,a ja spojrzałam mu niepewnie w oczy.
- G- Gomene …. Nie chcę robić problemu ,ale m-masz może coś do jedzenia? – spytałam niepewnie
unikając jego wzroku. Jak na zawołanie z mojego brzucha dobiegło żałosne burczenie.
Nie jadłam od wczorajszego południa.
Mężczyzna spojrzał chwile na mnie zdziwiony po czym
uśmiechnął się wesoło.
- Dotachin! Zabieramy ją ze sobą!- krzyknęła radośnie owa
Erica wychylając się przez okno.
- Nie nazywaj mnie Dotachin!- warknął pod nosem Kadota i
wpuścił mnie do furgonetki .
Najpierw odwiedziliśmy jakąś restaurację i wszyscy
zjedliśmy w miarę duży obiat. (Jak na
moje standardy to duży XD) Potem na życzenie Eriki i jej przyjaciela Walkera
wpadliśmy do 2 sklepów z gadżetami dla otaku i mangami. Przechodząc przez sklep
podziwiała różnokolorowe czasopisma i tak zapatrzona niespodziewanie wpadłam na
stojak z jakimś cosplayem. Jak to już mi chyba weszło w nawyk upadłam na tyłek
,a pusty stojak leżał u moich stóp. Biała zwiewna sukienka do kolan i sztuczny
biały kwiatek do włosów spadły mi na głowę. Kiedy wygrzebałam się już z
materiału nade mną stała Erica i Walker. Obydwoje mieli oczy jak świecące na
niebie gwiazdki.
-To twój kolor! Choć przyda ci się coś nowego!- krzyknęła i
popędziła do przebieralni ciągnąc mnie za rękę.
Nie miałam wiele do gadania ,bo po chwili wyciągnęła mnie z
szatni i postawiła przed lustrem. Zwiewna sukienka miała cieniutkie ramiączka i
wykonana była z białej bawełny, a przynajmniej tak myślałam. Była taka ładna…
Westchnęłam zachwycona ,lecz nim cokolwiek powiedziałam Kadota wyszedł z za
rogu włożył mi kwiatek do włosów.
-Czegoś zapomniałaś- uśmiechnął się do mnie ,a ja
odwdzięczyłam mu się tym samym.
- Ale nie stać mnie na nią… nawet nie mam jak wam oddać za restaurację….-
powiedziałam spuszczając głowę. Były to jedne z nielicznych osób ,które zrobiły
dla mnie coś miłego w życiu ,a teraz nie mam jak się im odwdzięczyć. Jak?! (A:
Srak! Oddawaj sukienkę i wypad! E: *groźny look* Mam dwóch ochroniarzy[z czasem
się wyjaśni] ,a Hao na chorobowym lepiej nie zaczynaj -_-)
- Spokojna głowa z czasem się nam odwdzięczysz! Zabierzesz
nas do kina czy coś! – powiedział wesoło Tsobusa i poklepał mnie po ramieniu i
wszyscy razem się zaśmialiśmy.
Potem chcieli dobrać mi jeszcze buty ,ale ku ich zdziwieniu
nie chciałam ich. Po 1 i tak już dużo dla mnie zrobili ,a po 2 ….. nie czuje
dyskomfortu chodząc boso… to o wiele przyjemniejsze ;3
Ostatecznie jechaliśmy przez miasto do ich „domu” ,gdzie
mieli mnie przenocować ,gdy wpadliśmy na duży korek. Razem z Eriką i Walkerem zaczęliśmy
się wychylać uporczywie próbując coś zobaczyć ,lecz na próżno. Kadota i Tsobusa
spojrzeli po sobie i wyszli szybko z auta wyłączając silnik. My w trójkę
wyskoczyliśmy tylnim wyjściem i po chwili wszyscy zaczęliśmy się przeciskać by
zobaczyć obiekt zainteresowania tłumu. Co jakiś czas słychać było krzyki i
huki. Gdy dotarliśmy do „pierwszego rzędu” zaparło mi dech w piersi. (A:
*uśmiecha się szyderczo ,bo zna dalszą fabułę E: !???????!!!!! Aż tak cie to
bawi?! Ależ ty kochana siostra jesteś serio! ;-;) Izaya i Shizuo walczyli ze
sobą. Nigdy nie przypuszczałam ,że ich walka może być tak oszałamiająca.
Zdenerwowany blondyn rzucał w Izayę znakami drogowymi i automatami ,a Izaya ze
zręcznością ich unikał i celował w blondyna precyzyjnie nożami. To wyglądało
tak niebezpiecznie ,że ilekroć Izaya mijał o milimetry następne pociski ,mi
przyśpieszało tętno. Nie! Jeszcze nie zdąży i go zmiażdży ,albo chociaż pokaleczy.
Nie mogłam tak na to patrzeć. Chciałam wybiec do nich z tłumu kiedy za rękaw
chwycili mnie oni… cała czwórka. Ale przed oczami znów ujrzałam Izayę
przywalonego czymś ciężkim i wyrwałam się im rzucając krótkie „Gome…”
Poleciałam przed siebie z trudem unikając wszystkich pocisków rzucanych przez
blondyna. Było tego tak dużo ,że kilka razy upadłam przy odskakiwaniu. I znowu
dzięki ci mój refleksie! Kiedy byłam już niedaleko od walczących mężczyzn przez
tłum przejechał samochód ,a raczej taksówka ,której Izaya ledwo uskoczył z
drogi. W tym samym momęcie blondyn z radością rzucił w Izayę wielkim automatem
z napojami. Leciał ku niemu ,a on dopiero opadał na beton. Nie mogłam zrobić
nic innego.
-Izaya uważaj!!!!!- krzyknęłam i dobiegłam do niego tym
samym popychając go na beton .
Przez wir walki nie zauważył mnie nawet kiedy tłum krzyczał
bym wracała i ,że to samobójstwo. Kiedy leżał na ziemi jego źrenice były
zwężone ze zdziwienia. Spojrzałam na niego przerażona ,a następnie na wielki czarny
kwadrat zmierzający ku mnie. Zacisnęłam zęby i zamknęłam mocno oczy. Poczułam
silne uderzenie i poleciałam w
powietrze. Automat wbił się po chwili z hukiem w jakąś szybę sklepową ,a ja po
kilku sekundach lotu uderzyłam o ścianę budynku 20 metrów dalej. Kaszlnęłam
krwią brudząc białą sukienkę w kilku miejscach na czerwono i opadłam na
chodnik. Mój policzek dotknął zimnego i chropowatego betonu ,a ja spojrzałam na
swoją dłoń leżącą obok mojej twarzy. Żyłam ,bo to chciała osiągnąć moja matka.
Podkuliłam lekko nogi. Poczułam masakrycznie wielki ból w klatce piersiowej ,aż
z oczu poleciały mi łzy. Wszystkie żebra prawdziwe i rzekome były z pewnością w
dwóch częściach… co najmniej. Na pewno jednak dramatyzuję z powodu bólu. Nogi….
kości raczej całe ,ale małe kawałki
szyby ,którą rozbił automat tkwiły w moich łydkach ,a kilka w udzie na którym
leżałam. Szyba pocięła też trochę
sukienki na plecach i falbanach ,a z cienkich nacięć sączyła się mozolnie krew.
Uderzenie w ścianę sprawiło ,że rozbiłam sobie mocno głowę i ta w tej chwili sprawiała
mi największy problem. Patrzałam jak moje blond włosy powoli pokrywają się czerwienią
i sięgnęłam powoli i delikatnie ręką to tyłu mojej głowy próbując wymacać ranę.
Usłyszałam jak mój ruch wzbudził wśród tłumu głośne westchnienia ulgi i szepty.
No tak… przez ból nie zauważyłam ,że zdziwieni Izaya i Shizuo zaniechali bójki
,a wszyscy zamilczeli przez co stałam się obiektem centrum uwagi jakichś 302
osób. Kiedy cicho syknęłam z bólu po dotknięciu rany na głowie łzy poleciały mi
z oczu 2 razy mocniej. Popatrzyłam na moją dłoń całą pokrytą czerwoną posoką.
Delikatnie i cała drżąc z wysiłku zaczęłam się podnosić. Kiedy na wpół
siedziałam rozejrzałam się szukając wzrokiem paczki Kadoty. Nagle moje oczy
napotkały stojącego jakieś 5 metrów ode mnie Izayę. Niepewnie na mnie spoglądał
z rękami w kieszeniach. Miał zmarszczone brwi i nad czymś główkował. Ja miałam
zakrwawione włosy i sukienkę ,którą przeszyły w kilku miejscach odłamki szkła. Po
policzkach i brodzie spływała mi krew wymieszana z łzami ,a biały kwiatek we włosach
właśnie opadł mi w małą kałużę krwi u moich dłoni.
-Czemu to zrobiłaś?- powiedział chłodno przyglądając mi się zdezoriętowany.
Jego głos brzęczał mi w głowie. Zamknęłam oczy i wysiliłam się na uśmiech.
- Miałam u ciebie dług….- sapnęłam do niego wesoło ,ale to
był już mój szczyt możliwości. Przed oczami pojawiły mi się mroczki ,a sekundę później
upadłam bezwładnie na ziemię. Zemdlałam.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------- Ohayo~! Wiem ,że opróżnienie miało aż 2 dni ,ale nie mogłam
się powstrzymać i napisałam ten rozdział zdecydowanie dłuższy niż miał być ;3
A: Dała się ciapa ponieść emocjom ,ale osobiście cieszę się ,że wpadłaś pod ten
automat XD Należało się to takiej ofermie jak ty! E: *uśmiech triumfalny*
Zobaczymy kto będzie się śmiał kiedy zaczniemy pisać serię Vampire Khing ,Harry
Potter, Guilty Crown ,albo Zwiadowcy ^-^ A: *zadębiała* A- a ….A nieważne! ;P Idę
strzelać petardami… E: HAHAHAH! * śmieje się głośno pod nosem* Ok. wracając
..bez względu na spóźnienie notka
następna w niedzielę i będzie to raczej Shaman King ;3 A ta notka ma już 2 200
ok. słów ,więc to mój rekord co do długości rozdziałów! Może się rozkręcę ;3!
Pozdrawiam Mai i oczekuję z niecierpliwością następnych odważnych osób do
komętowania mojego bloga! Oyasumi i Dzia!
Ty mi dodasz ten rozdział w niedzielę i nie masz innego wyjścia, albo pogadasz sobie z Duchem Ognia *groźny look na Emili*, to na razie tylko motywacja :D
OdpowiedzUsuńXD Spoko mam nadzieje ,że go nie zepsuje ,bo mam kolejny wątek ,ale muszę wymyśleć jakieś "przejście" z jednego do drugiego ;-; *MODLI SIĘ O WENĘ* A: *udzrza Emili przez łep* Sieroto! Czemu sie mnie poprostu nie spytasz!? -_- E: w sume....ok to następny rozdział dyktujesz mi ty .3. A: Hah! *dumna poza* Będzie więcej ode mnie ;3
OdpowiedzUsuńWy to jesteście genialne, po prostu :3
UsuńZapraszam na drugiego bloga, też SK, który postał z ... (yyy sama nie wiem ^^")
Spx .... Alex to coś za bardzo wzięła do siebie *patrzy na A* A: * robi notatki ,ma okulary na nosie i gryzie długopis* E: musze to uwiecznić ! Ona sie czynlmś jednak przejmuje! *radocha i robi zdjęcia* spx zajrzymy Mai jak tylko kom do nas wróci .3. A : było go nie psuć! *warczy znad stosu kartek* E: ;-; To był wypadek (obydwie cisną sie przy telefonie)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń